22 lipca 2012 roku to ważna data dla turnieju Poznań Open oraz Jerzego Janowicza – właśnie wtedy po raz pierwszy Polak, a konkretnie właśnie Jerzyk, cieszył się ze zwycięstwa w turnieju w Lasku Golęcińskim. Był to dla niego przełomowy czas, gdy zaczął odnosić poważne międzynarodowe sukcesy, zwieńczone osiągnięciem półfinału Wimbledonu. W późniejszych latach niestety więcej czasu zmagał się z urazami niż z rywalami na korcie, ale w tym roku podejmie kolejną próbę powrotu do czołówki tenisistów globu.
Janowicz z kortami w Parku Tenisowym Olimpia powinien być dobrze zaznajomiony, wszak aż sześciokrotnie występował tutaj z różnym skutkiem i w różnych rolach – młodego, obiecującego tenisisty, jednego z faworytów imprezy czy powracającego do zdrowia i formy zawodnika po wielu przejściach. Być może najwięksi fani Poznań Open będą pamiętać jego pierwszy występ w stolicy Wielopolski, choć był to 2008 rok, a sam „Jerzyk” był wtedy jeszcze nastolatkiem. Nieopierzony wtedy młokos dopiero wchodził na poważnie do seniorskiego grania, a lekcji gry na mączce udzielił wówczas łodzianinowi Serb Boris Pashanski, który odprawił Polaka już w pierwszej rundzie.
Dopiero w kolejnym roku Janowicz stał się stałym uczestnikiem turniejów z cyklu ATP Challenger Tour i efekty nabieranego doświadczenia były także widoczne w Poznaniu. Dotarł wtedy aż do półfinału, pokonując po drodze rodaka Adama Chadaja, uległ zaś Australijczykowi polskiego pochodzenia, Peterowi Luczakowi, zwycięzcy tamtej edycji imprezy. Ten rywal stał się zresztą poznańskim przekleństwem zawodnika urodzonego w 1989 roku – rok później zastopował go już w pierwszym meczu imprezy.
„Jerzyk” nie rezygnował jednak z prób podboju Poznań Open i był tego coraz bliżej. W 2011 roku, w swoim czwartym występie na Golęcinie, zabrakło mu tylko jednego kroku. Na jego drodze w decydującym spotkaniu stanął Portugalczyk Rui Machado, ale był to okres szybkiego rozwoju w karierze Janowicza, co pokazały kolejne lata, a także występ w Poznaniu w 2012 roku. Wówczas w cuglach zwyciężył w turnieju, pokonując w finale Francuza Jonathana Dasnieres de Veigy’ego. Był to zresztą świetny czas dla Polaka – w ośmiu imprezach z rzędu docierał co najmniej do ćwierćfinału, a bezpośrednio przed zmaganiami w stolicy Wielkopolski wygrał też turniej w holenderskim Scheveningen.
Wtedy przyszedł okres sukcesów, ale niestety też pierwszych poważnych problemów ze zdrowiem, który w niedługiej perspektywie doprowadziły do coraz dłuższych przerw w karierze Janowicza. Okresem, gdy próbował wrócić do dawnej formy, był 2017 rok, gdy ponownie zawitał do Poznania. Przyjeżdżał wtedy jako jeden z faworytów do wygrania całej imprezy, a zainteresowanie jego przyjazdem i samymi spotkaniami było bardzo duże, zaś trybuny na meczach z udziałem Janowicza pełne. Co prawda w pierwszym swoim spotkaniu zgodnie z oczekiwaniami pokonał Hiszpana Jaume Munara, jednak kolejny przeciwnik, Portugalczyk Goncalo Oliveira, okazał się zbyt mocny tego dnia.
Po ostatnim występie w Poznań Open Jerzyk z pewnością miał spory niedosyt, a po kolejnych 5 latach będzie miał szansę przypomnieć sobie najlepsze występy z 2011 i szczególnie 2012 roku. Kolejny powrót do tenisa po 2-letniej przerwie świadczy o tym, że zawodnik z Łodzi jest wciąż głodny sukcesów, my z kolei czekamy na dobre występy Polaka w poznańskim turnieju. Oby zarówno jego, jak i nasze pragnienia zrealizowały się w trakcie tegorocznej edycji imprezy.
Wojciech Dolata