Hubert Hurkacz przegrał z Rudolfem Mollekerem 4:6, 4:6. Ostrzegałem przed półfinałem z młodym Niemcem, że to groźny przeciwnik. Niestety, trzeba uczciwie powiedzieć, że 18-latek zasłużył na zwycięstwo. Grał wspaniale, regularnie, pewnie. Szkoda, bo zwłaszcza na początku Rudolf dał naszemu rodakowi kilka szans. Z kolei u Huberta przez cały tydzień było widać, o czym nie mówiliśmy, że nie gra tak dobrze jak w zeszłym roku. Polak wygrał mało spotkań na kortach ziemnych w trwającym sezonie, kilka razy przegrywał w pierwszych rundach, losując trudnych rywali – tak było w Monte Carlo, Barcelonie, Budapeszcie czy w Lyonie, w Paryżu pechowo trafił na Novaka Djokovicia. Wygrał tylko w Madrycie, a tam się inaczej gra, tam jest wysokość, inne warunki. Przez to nie miał pewności siebie, nie zbudował tak zwanej confidence. Również z tego powodu przyjechał do Poznania, aby wygrać tu turniej, odbudować swoją pozycję. Niestety, nie udało się. Serce mnie boli, jestem smutny. Cieszy to, że chociaż kilka spotkań udało mu się wygrać, Hubert dotarł do półfinału. Sobotni pojedynek pokazał, że jeśli jest „ciasny” mecz, to Polakowi ręka drży, nie ma dokładności i precyzji uderzeń. Trzeba to koniecznie odbudować! Zwracam także uwagę na klasę wrocławianina – mimo porażki, nie rzucił rakietą, nie spakował szybko torby, nie opuścił kortu. Rozdawał autografy, rozmawiał, stawał do zdjęć, udzielał wywiadów. Pod tym względem jest prawdziwym wzorem i dlatego jest tak szanowany i lubiany na całym świecie. Skoro Huberta już nie ma, to dla mnie faworytem jest Tommy Robredo, to jemu będę kibicował. Lubię grę Hiszpana, to tenis ciekawy, kombinacyjny, urozmaicony, nie tylko siłowe rozwiązania. Finał będzie na pewno ciekawy. Robredo to ogromne nazwisko, wielkie sukcesy, z kolei Molleker nadzieja niemieckiego tenisa. Pewnie odpadnięcie Polaka nieco obniży frekwencję w niedzielę, ale liczę na duże sportowe emocje.

not. Michał Mijalski