Mecz Huberta Hurkacza z Enrique Lopezem Perezem był bardzo rwany, returny mają niby taką twardą skorupę w środku, ale bardzo szybko leciały. Obaj zawodnicy ledwo kontrolowali prędkość swoich zagrań. Hubert oczywiście przewyższał rywala o kilka klas, jeśli chodzi o talent. Hiszpan na pewno potrafił mocno bić serwisem, forhendem i backhendem, ale poza tym nie miał w ogóle czucia, czasami nawet zagrywał drop shoty w swój kort! Hubert zaczarował kilka razy przepięknymi wolejami, skrócikami, zagraniami technicznymi najwyższej klasy. Najważniejsze, że Polak wygrywa swoje podanie, zwyciężył pewnie i zasłużenie. Jutro w ćwierćfinale czeka go pojedynek z Portugalczykiem Pedro Sousą, a to niewątpliwie groźny przeciwnik. Oglądałem dzisiejszy mecz Pedro, jest znacznie regularniejszy od Hiszpana. Nie będzie punktów zdobywanych na wariackich papierach. Jestem pod wrażeniem gry Tommy’ego Robredo. Doświadczony Hiszpan stoczył z Dennisem Novakiem chyba najlepszy mecz podczas tegorocznego Poznań Open. Obaj grali znakomicie, pod każdym względem – i technicznie, i biegali, długie wymiany. Tommy się bardzo napracował, aby wygrać to spotkanie. Poznań zasługuje na finał Hurkacz-Robredo, to moje marzenie, oczywiście pod warunkiem, że wygra Hubert (śmiech). Hiszpan trochę przypomina mi mnie z czasów gry, ma podobne osiągnięcia, wygrał ponad 500 meczów singlowych. Niewielu tenisistów osiąga taki pułap, ostatnio dopiero Wawrinka i Murray dołączyli do tego grona. Nie można zapominać o doświadczeniu wynikającym z wygrania przez Hiszpana jedenastu turniejów ATP czy gry w ćwierćfinałach turniejów wielkoszlemowych. Znakomity tenisista o nieprzeciętnej inteligencji na korcie i poza nim, bardzo elegancki. Kiedyś oglądałem na żywo, jak pokonał Federera podczas US Open. Robredo ma już co prawda 37 lat, ale moim zdaniem wiek nie będzie przeszkodą – to stary wyjadacz, taki ostatni Mohikanin.

not. Michał Mijalski