Przez Poznań do pierwszego miejsca

0
1003

Mimo że Poznań Open nie jest turniejem najwyższej rangi kibice przez lata mogli na golęcińskich kortach podziwiać zawodników, którzy odgrywali później istotną rolę w światowym tenisie. Wśród nich nie brakowało nawet graczy, którzy zajmowali pierwsze miejsce w rankingu ATP.


W ostatnich latach w poznańskiej imprezie wystąpiło kilku zawodników, dla których był to początek dużej kariery, a być może preludium do naprawdę sporych osiągnięć. Przykładem takiego tenisisty może być Francuz Lucas Pouille, półfinalista Poznań Open z 2015 roku, który w tym roku zajmował już 14. miejsce w światowym zestawieniu, a w zeszłym roku dwukrotnie dochodził do ćwierćfinału Wielkiego Szlema: w Melbourne oraz Nowym Jorku. Podobną drogę przeszedł Belg David Goffin, który zwyciężył w stolicy Wielkopolski w 2014 roku, a w ubiegłym doszedł do 1/4 finału Rolanda Garrosa, natomiast na początku aktualnego na tym samym etapie zakończył Australian Open. Przyniosło mu to 10. lokatę w lutowym rankingu ATP. Nieco słabiej indywidualnie radził sobie w światowej czołówce Pablo Carreño-Busta, który dotychczas raz, w ostatnim French Open, doszedł do ćwierćfinału, jednak w ubiegłym roku cieszył się z wygrania amerykańskiej odsłony Wielkiego Szlema w deblu. Rok wcześniej radował się ze zwycięstwa na kortach Olimpii.
Kafielnikow, Safin…
W poznańskim challengerze (pierwsza edycja odbyła się w 1992 roku, a nieprzerwanie rozgrywany jest od 2004) występowali także zawodnicy ze ścisłej światowej czołówki – nawet tacy, którym w karierze udało się osiągnąć pozycję numer 1 w męskim tenisie. Choć oczywiście te sukcesy stały się ich udziałem już po tym, gdy gościli na pięknych kortach na Golęcinie.
Pierwszym z nich był Rosjanin Jewgienij Kafielnikow, który jako 19-latek brał udział w jednym z pierwszych poznańskich turniejów, odpadając wtedy już w pierwszej rundzie. Zaledwie dwa lata później doszedł do półfinału Rolanda Garrosa, zaś w 1996 roku wygrał tę imprezę. Szczyt formy miał w 1999 roku, gdy został najlepszym tenisistą świata, m.in. wygrywając wówczas Australian Open. Rok później cieszył się również ze złotego medalu na igrzyskach olimpijskich w Sydney. Jeszcze lepiej radził sobie w deblu, w którym czterokrotnie, w tym trzy razy w Paryżu, wygrywał Wielkiego Szlema.
W 1997 roku na drugiej rundzie swój udział w imprezie w stolicy Wielkopolski zakończył kolejny Rosjanin, Marat Safin. Trzy lata później, a łącznie przez 9 tygodni, znajdował się na tenisowym szczycie. Dwukrotnie wygrywał także najważniejsze tenisowe imprezy – w Australii w 2000 roku oraz w USA pięć lat później, kilka razy docierał również do finału lub półfinału, ostatni raz w 2008 roku. Bardzo możliwe, że lista jego sukcesów byłaby znacznie dłuższa, jednak wielokrotnie zmagał się z poważnymi kontuzjami, przez które tracił miesiące startów i treningów.
…Ferrero, del Potro, Gaudio…
Z kolei dwa lata po Safinie na tym samym etapie z imprezą w Poznaniu pożegnał się Hiszpan Juan Carlos Ferrero. Bardzo szybko poczynił jednak znaczące postępy i już rok później zameldował się w półfinale French Open, który stał się zresztą jego ulubionym turniejem. Cztery razy z rzędu znajdował się w Paryżu w gronie czterech najlepszych tenisistów, a w 2003 roku odniósł zwycięstwo. Wtedy też awansował na pierwszą pozycję w rankingu, którą utrzymał przez 8 tygodni.
Spośród tenisistów, którzy najlepsi na świecie nie byli, lecz wygraną w Wielkim Szlemie posiadają, wskazać należy dwóch Argentyńczyków: Juana Martina del Potro oraz Gastona Gaudio. Pierwszy z nich do Wielkopolski przyjechał w 2006 roku, jednak jego gra w singlu zakończyła się już po jednym spotkaniu. Niedługo później zaczął piąć się w górę tenisowej hierarchii, by w 2009 roku wygrać US Open. Podobnie jak u Safina, jego zmorą były kontuzje, przez które tracił całe sezony, nie mogąc wykorzystać swojego ogromnego potencjału. Mimo wszystko, kilka razy docierał do 1/4 i 1/2 finału imprez wielkoszlemowych.
Gaudio z kolei do Poznania przyjechał pod koniec swojej kariery, w której udało mu się tylko raz przekroczyć czwartą rundę w Wielkim Szlemie, lecz od razu były to dla niego zwycięskie zawody, gdy w 2004 roku wygrywał Rolanda Garrosa. Innym niespodziewanym zwycięzcą wielkiej imprezy, który zawitał na golęcińskie korty w 2009 roku był Chilijczyk Nicolas Massu. Zawodnik z Ameryki Południowej swój wielki czas miał w 2004 roku w Atenach, gdy dwukrotnie wysłuchał narodowego hymnu, wygrywając zarówno w singlu, jak i w deblu zawody olimpijskie. W Poznaniu jednak dotarł tylko do drugiej rundy.
…i inni
Trzeba także wspomnieć o wybitnych deblistach, którzy w przeszłości grali w Poznań Open. Najbardziej aktualnym przykładem jest Fin Henri Kontinen, dwukrotny finalista poznańskiej imprezy w grze podwójnej w 2013 i 2014 roku, a aktualnie lider rankingu deblistów. To zwycięzca tegorocznego Australian Open. Spośród graczy, którzy w tej specjalności osiągali finał Wielkiego Szlema można także wymienić choćby Hiszpanów Guilhermo Garcię-Lopeza i Marcela Granollersa, a także Francuzów Fabrice’a Santoro i Arnaud Clementa.
Listę uznanych nazwisk można rozwijać dalej, choćby o Francuzów Sebastiena Grosjeana i Gillesa Simona czy Fina Jarkko Nieminena, lecz jedno trzeba powiedzieć – niemal każdego roku na poznańskich kortach występują zawodnicy, którzy później potrafią wywalczyć sobie miejsce w światowej czołówce. Dlatego warto z uwagę obserwować kolejną edycję, gdyż z dużym prawdopodobieństwem wśród uczestników kryje się kolejny tenisowy diament.

Wojciech Dolata