Od dawna polscy kibice podczas challengera tenisowego Poznań Open nie mieli tylu powodów do radości. W Parku Tenisowym Olimpia w sobotę w dwóch z trzech meczów zagrają reprezentanci Polski.
Mateusz Kowalczyk i Szymon Walków zagrają w finale debla z Węgrem Attilą Balazsem oraz Włochem Andreą Vavassorim, natomiast Hubert Hurkacz wystąpi w półfinale gry pojedynczej – naprzeciwko niego stanie Włoch Alessandro Giannessi.
Tenisową ucztę rozpoczną Taro Daniel i Quentin Halys. Turniejowa „jedynka” i „szóstka” zmierzą się ze sobą po raz pierwszy. Japończyk nie stracił do tej pory seta i będzie faworytem starcia z Francuzem, który w ćwierćfinale rozprawił się z reprezentantem Italii Andreą Arnaboldim. Po nich na kort wyjdą Giannessi oraz Hurkacz, a ich spotkanie rozpocznie się nie przed godziną 14. Polak spróbuje wykonać kolejny krok do wyrównania osiągnięcia Jerzego Janowicza z 2012 roku i zwyciężenia w całym turnieju.
Na koniec na korcie centralnym pojawią się pary deblowe. Kowalczyk i Walków sprawili do tej pory miłą niespodziankę i po otrzymaniu „dzikiej karty” od organizatorów dotarli do finału. Tam staną naprzeciwko rozstawionych z numerem czwartym Balazsa i Vavassoriego. Dzięki wsparciu poznańskich kibiców Polacy postarają się zdobyć swój pierwszy wspólny tytuł.
Dla Kowalczyka będzie to już czwarty finał gry podwójnej w Poznaniu. Spróbuje powtórzyć wynik z 2015 roku, gdy wspólnie z Rosjaninem Michaiłem Jełginem sięgnął po zwycięstwo. – Bardzo chciałbym tu wygrać po raz kolejny. Bardzo lubię ten obiekt oraz grę przy tej publiczności. Turniej jest świetnie zorganizowany. Mamy mało takich wydarzeń w Polsce, ale jeśli już są przeprowadzane, to z rozmachem – opowiada Kowalczyk, który w piątek wieczorem w ramach odstresowania wybrał się na mecz piłkarskich reprezentacji Polski i Chile (2:2).
Julia Cicha