Danylo Kaleniczenko miał prawo czuć zmęczenie przed starciem pierwszej rundy Poznań Open przeciwko turniejowej „dwójce”, Florianowi Mayerowi. Ukrainiec do turnieju głównego dostał się z kwalifikacji, w których rozegrał dwa mecze, a do tego doszedł jeszcze przegrany debel. Na nadmiar szczęścia również nie mógł narzekać, jako że trafił najcięższego przeciwnika ze wszystkich kwalifikantów. I zgodnie z przewidywaniami, uległ faworytowi w dwóch setach (1:6, 4:6).
Były numer 18. w rankingu ATP potwierdzał swoją klasę już od pierwszych gemów. Szybko przełamał wyraźnie podmęczonego trudami ostatnich dni Ukraińca. 33-latek grał pewnie, przyjemnie dla oka, szukał nieszablonowych rozwiązań. Na korcie potwierdził, że będzie jednym z faworytów do wygrania całego Poznań Open. Niemiec, który blisko 10 lat temu ogłosił zakończenie profesjonalnej kariery (z decyzji wycofał się po roku), wyglądał bardzo solidnie, zdecydowanie zapisując sobie pierwszego seta na swoją korzyść.
O dziwo, w trakcie drugiej partii Kaleniczenko nie pokazywał zmęczenia, które miał prawo odczuwać po trzech rozegranych od soboty na kortach na Golęcinie spotkaniach. Mayer był w stanie jednak trzymać przeciwnika na bezpieczny dystans, pewnie zwyciężając 6:4. Po spotkaniu wypowiedział się o wygranym spotkaniu:
– To bardzo ważne, żeby wejść dobrze w turniej. Dziś na korcie było ciepło, z drugiej strony był on bardzo szybki, więc nie grało mi się łatwo. Wiem, że przede mną trudne mecze, być może z Jerzym Janowiczem, być może z Adamem Pavlaskiem czy Kasperem Ruudem. Muszę spokojnie stawiać krok po kroku, bo wiem, że moim rywalom motywacji na spotkanie ze mną nie zabraknie.
Niemiec podzielił się z nami także opinią na temat poznańskiego challengera: – Mam bardzo dobre wspomnienia z Polski. Dwa finały z Sopotu, uczestnictwo w świetnym turnieju w Szczecinie, jednak w Poznaniu to mój pierwszy raz. Cieszę się, że panują tu podobne warunki do tych, które będą towarzyszyć zawodom w Hamburgu, gdzie niedługo wystąpię. Tym bardziej się cieszę, że mogę tu grać.
Z Janowiczem, oprócz roli faworyta turnieju rozgrywanego na Golęcinie, łączy go również jeszcze jedna kwestia. Zwracał na nią uwagę wygrany pojedynku z Kaleniczenko: – Obaj jesteśmy po kontuzji, próbujemy wrócić do odpowiedniej dyspozycji. Aktualnie chyba można oceniać nasze potencjalne szanse na zwycięstwo po równo. Mamy za sobą trudny czas, a przed sobą daleką drogę do potencjalnego starcia.
Adrian Gałuszka