Poznań Open 2019 wkracza w decydującą fazę. Dziś w Parku Tenisowym Olimpia rozpoczęto rywalizację w trzeciej rundzie gry pojedynczej. Emocjonująco zapowiadały się spotkania, które zaplanowano na korcie numer dwa, ale jak się okazało, oprócz emocji nie zabrakło także niespodzianek.
Najpierw na plac gry wybiegli Andrea Vavassori oraz rozstawiony z numerem siódmym Oscar Otte. 24-letni Włoch to rewelacja tegorocznej edycji poznańskiego challengera. Przybysz z Italii rozpoczynał udział w poznańskim challengerze w poniedziałkowych kwalifikacjach, a w samym turnieju głównym pokonał dwóch przeciwników, w tym „szóstkę” Pedro Martineza. Smaczku dodaje fakt, że Vavassori wciąż jest w grze w deblu.
Rozegranie już czterech spotkań podczas Poznań Open 2019 nie sprawiło jednak, że turyńczykowi zabrakło sił przeciwko Oscarowi Otte. Wręcz przeciwnie – to mniej doświadczony Włoch prezentował się lepiej. W pierwszym secie prowadził nawet 5:3 z Niemcem, ale o wszystkim rozstrzygnął tie-break. Z niego zwycięsko wyszedł Vavassori. – Tie-break to była prawdziwa batalia. Mam takie wrażenie, że wygrana w niej dała mi zastrzyk sił i pewności siebie w kolejnej partii – mówił.
Faktycznie, w drugim secie Vavassori wyglądał na coraz silniejszego, a jego przeciwnik wręcz odwrotnie. W pewnym momencie Otte poddał się – przy przewadze Włocha 4:1 zawodnik z Kolonii obniżył siłę zagrywki, swojej największej broni. To poskutkowało tym, że w całym spotkaniu triumfował Vavassori, którego przed wejściem na kort nie traktowano jak faworyta. – Nie wiem, co się wydarzyło z Oscarem w drugim secie. Myślę, że był po prostu strasznie zmęczony. Ma już za sobą sporo spotkań, a musimy pamiętać, że na French Open też nie odpoczywał – przyznał „Vava”, który po raz kolejny przedłużył swój pobyt w Poznaniu po meczu wygranym 7:6 (7-3), 6:2.
Dużo więcej działo się w kolejnej rywalizacji na „dwójce”. W niej do „bratobójczej” walki stanęli dwaj Portugalczycy – rozstawiony z numerem piątym Pedro Sousa oraz Joao Domingues. Faworyt nie zawiódł w pierwszej partii, którą zwyciężył 6:3. Drugi set był jednak lustrzanym odbiciem pierwszego – wtedy jednak górą był Domingues, który także pokonał swojego rodaka 6:3. O wszystkim miała rozstrzygnąć trzecia partia.
W decydującej partii długo zapowiadało się na kolejną niespodziankę w ciągu jednego dnia na tym samym korcie. Domingues w pewnym momencie prowadził 3:1 i miał zwycięstwo na wyciągnięcie ręki, ale wówczas sytuacja na placu gry diametralnie się zmieniła. Sousa wrócił do żywych i w kilkanaście minut rezultat 1:3 dla przeciwnika zamienił na 6:3 dla siebie, co ostatecznie przypieczętowało jego triumf. – Domingues to świetny tenisista, zawsze rozgrywałem z nim bardzo zacięte mecze. Dzisiejsze spotkanie było tak samo trudne dla niego, jak i dla mnie. Myślę jednak, że to ja miałem więcej szczęścia, zwłaszcza w decydujących chwilach – mówił wygrany tego pojedynku.
W ćwierćfinale Poznań Open 2019 Sousa zmierzy się ze zwycięzcą pary Hubert Hurkacz kontra Enrique Lopez-Perez. Portugalczyk nie ma jednak swojego faworyta. – Przed turniejem nawet nie wiedziałem, że Hurkacz zagra tutaj. Owszem, jest świetnym zawodnikiem, ale nie skreślajmy przed czasem Lopeza-Pereza, który też ma swoje argumenty. W każdym razie – jeśli wygra Hurkacz, to spodziewam się wspaniałego widowiska przy pełnych trybunach – przyznał. Czy potrzebna nam lepszej zapowiedzi jutrzejszych spotkań ćwierćfinałowych w poznańskim challengerze?
Tomasz Pietrzyk