Komentator Eurosportu, ale także wielki fan sportu. Marek Furjan wielokrotnie odwiedzał challenger w Poznaniu i jest pod wrażeniem tego, jak zmienia się Park Tenisowy Olimpia. W dużej mierze jest także odpowiedzialny za materiały dziennikarskie przygotowywane w ramach cyklu Lotos PZT Polish Tour.
Jesteś jednym z tenisowych głosów Eurosportu. Kiedy i jak zaczęła się twoja przygoda ze sportem?
To było bardzo dawno temu. Jestem jedną z młodszych osób w tej branży, ale trwa to dobrych kilkanaście lat. Mam kolegów w Gdańsku, którzy bardzo byli zafascynowani sportem i grali w juniorach Lechii Gdańsk. Wspólnie graliśmy też w siatkówkę plażową i tenisa. To były czasy, gdy wszyscy biegali na zewnątrz. Graliśmy, ale też dużo oglądaliśmy tenisa. Mieliśmy 40 kilometrów do Sopotu, kiedy tam rozgrywane były wielkie turnieje. Pamiętam mecze, gdy grali tam Flavia Penetta czy też Gael Monfilis. Można powiedzieć, że suma przypadków mniejszych i większych spowodowała, że mogę o tenisie opowiadać.
Uprawiałeś jakiś sport zawodowo czy tylko rekreacyjnie?
Nigdy, chociaż uważam się za wysportowaną osobę. Gram dużo w piłkę nożną, padla czy tenisa. Jestem po AWF, a sport to moje życie. Jak ktoś zabrałby mi sport to by mnie zabił. Nigdy to nie był poziom zawodowy, ale nie ma dnia, gdzie sport się w moim życiu się nie pojawia. To dla mnie ogromna przyjemność i wielka pasja.
Zawodowo zajmujesz się jednak tylko tenisem. Dlaczego właśnie ten sport stał się numerem jeden?
To oczywiste, ale zarazem trudne pytanie. Paradoksalnie trudno jest o tenisie mówić. Nie dla wszystkich to sport pierwszej kategorii. Tenis z jednej strony to sport dżentelmenów, choć nie za bardzo lubię to określenie. Ja widzę w nim przestrzeń dla rożnych, dziwnych zachowań. Tenis to mieszanka różnych emocji. Z jednej strony Hubert Hurkacz, który jest spokojny i ułożony, a z drugiej Jerzy Janowicz, czyli człowiek kolorowy i czasami wybuchowy. Każdy jest inny, a wszyscy należą do tej samej rodziny. Oczywiście gra jest bardzo przyjemna do oglądania. Rozmawiamy, jest 30 stopni na termometrze, możemy się opalić i spędzamy miło czas na łonie natury. Taka mieszkanka tych wszystkich rzeczy mnie zbawiła i nie chce wypuścić.
To jak to się stało, że trafiłeś do kabiny komentatorskiej Eurosportu?
W Eurosporcie jestem bodajże szósty sezon. To nie było tak, że z przystanku autobusowego wszedłem do tej branży. Najpierw przez kilka lat pracowałem w telewizji Sportklub, która miała pakiet ATP 500. Tam skomentowałem pierwsze mecze i gdybyśmy je dzisiaj puścili to mógłbym zapaść się ze wstydu pod ziemię, ale takie są jednak początki. Pracowaliśmy tam z Piotrem Momotem, z którym razem chodziliśmy do liceum. Piotr dostał się do świata telewizji, a ja w tym czasie pisałem do różnych miesięczników i magazynów. Zaczęli szukać kogoś do pomocy i nie było kogo wziąć z rynku więc padł pomysł, aby dać szansę komuś nowemu. Po trzech latach wygasła im licencja na prawa telewizyjne i Karol Stopa, który ogląda wszystkie transmisje tenisowe wspomniał w Eurosporcie dobre słowo o mnie. Nie znaliśmy się prywatnie i po jego dobrym zdaniu pojawiłem się w tej stacji.
Na Twitterze masz napisane, że nie ma zawodnika w pierwszych czterech setkach rankingu ATP, którego byś nie widział. To prawda?
Rozumiem, że teraz będziesz mnie sprawdzać? (śmiech)
Nie o to chodzi. Ile meczów oglądasz rocznie? Ile komentujesz?
Kiedyś to liczyłem, ale nie ma szans na bicie rekordów komentatorskich skoro prawa tenisowe są w wielu telewizjach. Oglądam dużo, ale bardzo często oglądam challengery na stronie ATP. To mój konik i pasja, bo oglądając takie turnieje ułatwiam sobie prace. Młodzi goście, którzy się tutaj pokazują to za 3-4 lata są wielkimi gwiazdami. Mam dzięki temu jakieś wspomnienia i anegdoty, które mi pomagają w pracy.
Czyli wszystkich zawodników, którzy występują w tym roku w Poznaniu widziałeś już wcześniej na korcie?
Na pewno nie widziałem, bo wtedy nie miałoby to sensu. Jeżeli Eurosport, któregoś pięknego roku by zdominował rynek to byłaby możliwość, żebyś mnie nie zagiął. Oczywiście jestem do zagięcia, ale staram się być na bieżąco. Rzadko widzę zawodnika, o którym nie mam pojęcia. Gdy tak jest to mi wstyd i szybko nadrabiam zaległości.
Tenis kobiecy czy męski? Jakie turnieje ci się lepiej komentuje?
Przygotowuje mi się łatwiej do męskich rozgrywek. Mam większy kontakt z zawodnikami polskimi niż zawodniczkami. Wynika to z tego, że jestem na tych challengerach i zawsze zamienimy kilka słów. Teraz jak jest cykl Lotos PZT Polish Tour to pewnie to się zmieni. Czuję się mocniej w tenisie męskim i nie będę tego ukrywać. Każdy ma swoje preferencje. Są osoby specjalizujące się z kobiecym tenisie, takie jak Maciej Synówka, Kasia Strączy, a są osoby typu Dawid Olejniczak, który bliżej jest tenisa męskiego. Stoję okrakiem nad tym i większą przyjemność sprawia mi tenis męski.
Zamykając już temat pracy komentatorskiej, to jaki był najlepszy mecz skomentowany przez ciebie?
Zawsze pamiętam mecze, które trwały bardzo długo. Można wyjść na zakupy, ugotować obiad, a mimo to zdąży się obejrzeć końcówkę spotkania. Pamiętam doskonale mecz z Australian Open, w którym grał Pablo Carreno Busta. Siedziałem w dziupli 7 godzin, bo w Australii jest oświetlenie i grają do oporu. Jeszcze nie skomentowałem singlowego finału wielkoszlemowego, bo deble i miksty mam już za sobą. Czekam na taką petardę, żebym spadł z krzesła.
Przechodzimy powoli do polskiego wątku. Jakbyś miał określić w jakim miejscu jest nasz tenis. Wydaje się, że jest tendencja wznosząca, patrząc na formę Huberta Hurkacza i Igi Świątek. To nasza para, która ma szansę wejść na szczyt i długo się tam utrzymać.
Jeśli patrzymy przez pryzmat tych dwóch nazwisk to jest to dobry kierunek. Wszystkim, którzy pracują przy tenisie zależy na tym, aby nie były to pojedyncze nazwiska. Widać, że są to działania, które mają wypracować schemat, z którego będzie więcej owoców. Nie powiem, że przypuszczałem iż Hubert zajdzie tak wysoko. Bardzo mi się podoba jego droga. Jest głodny sukcesu, ale czuć od niego pewność siebie. W zeszłym roku z radia Zapinamy Pasy dzwoniliśmy do niego jak był w Chinach. On był tak miły, że zszedł do recepcji. Ja rozmawiałem z Chińczykiem po angielsku, który strasznie kaleczył ten język. Hubert powiedział wtedy, że będzie w TOP 50 do pewnego momentu. Stawia sztywno sprawę i to jest dobre. Hubert nie jest jeszcze zawodnikiem kalibru TOP 10, ale podejmuje kroki, aby tam się znaleźć. Jest tutaj z Craigiem Boyntonem. Współpracuje z ludźmi z dużym doświadczeniem i wiedzą. Takie osoby mu doskonale podpowiadają jak prowadzić swoją karierę. A Iga? Super wynik w Paryżu, ale widać, że jeszcze jest nastolatką. Wydaje mi się, że jeżeli nauczy się kontrolować własne emocje to będzie coś z tego bardzo dobrego. Paryska prasa pisała, że to jedna z przyszłych królowych tenisa. Myślę, że jak uspokoi się wulkan energii to będzie z niej duża pociecha.
Dobrze byłoby mieć więcej takich osób jak Hubert i Iga. Potrzebni są do tego mecenasowie sportu, tacy jak Lotos. Ty jesteś odpowiedzialny za media w cyklu Lotos PZT Polish Tour.
Będziemy tworzyć wideo i różne materiały, aby promować polski tenis. Przyznam się szczerze, że nie wiedziałem o istnieniu wszystkich turniejów. Czasami to nowe pozycje, a czasami nie miały możliwości się promować. Między innymi po to jest taki projekt. Powstało też pole dla naszych zawodników do nabrania rozpędu.
Rywalizacja pomoże polskim zawodnikom, ale im więcej mecenasów tym lepiej. Pieniądze do tenisa przyciągną przede wszystkim sukcesy
Jeżeli będzie to dobrze wyglądać to będzie pewnie dłuższa współpraca. Gdyby ktoś miał prostą receptę i schemat, aby mieć 10 zawodników w pierwszej setce to byśmy to zrobili. Nie ma takiej zasady i reguły, bo każdy przypadek jest inny. To jeden z pomysłów, który ma przynieść efekty. To nie jest tak, że ktoś zagra w Poznaniu, Bydgoszczy czy Szczecinie i za rok wystąpi już w Australian Open.
Rozmawiamy podczas Poznań Open. Który raz odwiedzasz Park Tenisowy Olimpia?
Kolejne trudne pytanie (śmiech). Myślę, że między jestem tutaj 6, a może nawet 8 raz. Nie zawsze byłem cały tydzień. Często był to jeden dzień, oglądałem kilka spotkań i wracałem do Warszawy. Zdarzało się nocować w dzielnicach, których nazw nie powtórzę, bo po prostu nie pamiętam.
To jak ocenisz zmiany, które tutaj zaszły?
Obiekt znam, chociaż rok temu nie byłem w Poznaniu. Restaurację i domek na korcie centralnym widzę po raz pierwszy. Jestem bardzo zaskoczony na plus. Jedzenie i obsługa były zawsze miłe, ale warunki były o wiele skromniejsze. Teraz jest światowo. Słyszałem, że są zakusy, żeby to był najpiękniejszy i najbardziej klimatyczny obiekt tenisowy w Polsce. Podoba mi się położenie obiektu. Szczególnie istotne są prozaiczne rzeczy. Przykładowo chce iść zadzwonić w ciszy to wyjść poza obiekt, kopnąć szyszkę i jestem w środku lasu. Mi to bardzo odpowiada. Gdybym chciał oglądać budynki to mogłem zostać na osiedlu w Warszawie.
Kończąc rozmowę to chyba najbardziej optymistycznym akcentem tego weekendu będzie wygrana Polaka w niedzielnym finale.
Życzę tego wszystkim, bo nie ukrywajmy, że to element całej promocji. Możemy mówić dużo i dobrze o tenisie, ale jeśli nasi tenisiści regularnie będą odpadać na pierwszych przeszkodach to widza się nie przyciągnie. To widać w statystkach telewizyjnych. Jeżeli w Eurosporcie mamy mecz Hurkacza i Djokovica to widzimy dane. Niestety, tenis nie jest sportem numer dwa czy trzy jeżeli chodzi o oglądalność. Ludzie na podobnym poziomie oglądają snookera, a na wyższym kolarstwo. Kibic jest wybredny i jeżeli nie ma wyników to wyłącza telewizor czy nie przychodzi na mecz.
Widać to w Poznaniu, ale na meczach Huberta są pełne trybuny. Pomimo tego jestem zaskoczony, że Hubert to przyjechał do Poznania. Myślę, że to duży ukłon w kierunku organizatorów i symbol dobrych relacji z dyrektorem Krzysztofem Jordanem. Myślę, że ktoś o to dbał, aby go tutaj przyciągnąć. Patrzę w drabinkę i jak nie zdarzy się nic złego to będzie radość w Poznaniu.
To może Hurkacz kontra Robredo w finale? Ciągle nadzieja na młody przyszły i miejmy nadzieję, przyszły mistrz spotka się ze starym mistrzem. Trybuny pękną w szwach.
Jeśli tylko Polak będzie w finale to i tak trybuny pękną w szwach. Osobiście nie jestem przekonany czy Tommy jest w formie na finał. Momentami ładna gra, ale widać, że powoli wszystko przygasa. Myślę, że Hubert zagra w finale, ale zobaczymy z kim, bo kilku groźnych zawodników się tutaj czai.
Rozmawiał Maciej Brzeziński