Po emocjonującym widowisku Maciej Rajski pokonał Austriaka Lenny’ego Hampela 7:6 (10), 6:4 w pierwszej rundzie eliminacji challengera ATP Poznań Open 2018.
Obdarowany „dziką kartką” Polak rozpoczął spotkanie z „wysokiego C”, zaskoczył przeciwnika potężnymi serwisami. Dzięki temu zawodnik z Piotrkowa Trybunalskiego wyszedł na prowadzenie 4:2, ale wszystko, co elektryzowało publikę zgromadzoną w Parku Tenisowym Olimpia, było dopiero przed nim. Hampel po kilku chwilach słabości stawił przeciwnikowi twardy opór, wygrywając gema po przewagach, które trwały ponad 10 minut.
Jednak jeszcze w pierwszym secie, przy stanie 4:4, 21-latek z Wiednia stracił cierpliwość do Rajskiego i przestał kontrolować wydarzenia na korcie. Już wcześniej, przy wygranej wymianie Polaka, zdenerwowany ironicznie krzyczał: „Ja, ja, ja, natürlich!” (Tak, tak, tak, oczywiście!). Podobne okazywanie emocji towarzyszyło mu już do końca seta. „Warum?!” – krzyczał do sędziego po jednej z decyzji. Rajskiego to nie rozkojarzyło. – Znam Lenny’ego już długo. To jest wielki wojownik. Przypuszczałem, że właśnie tak podejdzie do meczu – mówił później.
Na rozstrzygnięcie pierwszej partii musieliśmy poczekać ponad 80 minut, bo po kolejnych wymianach stan rywalizacji wyrównał się na 6:6 i o wszystkim zadecydował tie-break. Z niego zwycięsko wyszedł Rajski, który trzynastego gema wygrał 12:10! – Znałem słabe strony Hampela i wiedziałem, że muszę zagrać ryzykownie, żeby go pokonać – stwierdził.
Decydujący set potwierdził, że Polak był w lepszej dyspozycji od swojego vis-a-vis. Przy prowadzeniu Austriaka 3:2, Rajski podkręcił obroty i w kolejnych trzech gemach pozwolił przeciwnikowi wygrać tylko dwie piłki. Popełniający wiele niewymuszonych błędów Hampel musiał w końcu po raz drugi uznać wyższość piotrkowianina – uległ mu 4:6 w secie i 0:2 w całym meczu.
Tym samym Rajski wywalczył przepustkę do drugiej rundy turnieju kwalifikacyjnego. W niej zmierzy się ze zwycięzcą pojedynku Andrea Arnaboldi kontra Aleksandar Vukić. To spotkanie początkowo miało się odbyć jeszcze dzisiaj, ale zostało przełożone ostatecznie na poniedziałek. To oddaliło obawy o szybko regenerację Polaka po dwugodzinnym meczu. – Zdarzało mi się grać dwa mecze, zwłaszcza w deszczowe dni – uciął wątpliwości i dodał: – Ale w upalnych warunkach też bardzo lubię grać, szczególnie w Poznaniu (śmiech).
Jutro żadne pogoda nie powinna go zaskoczyć!
Tomasz Pietrzyk