Już na pierwszej rundzie zakończyła się przygoda Maksa Kaśnikowskiego i Dawida Taczały z tegorocznym turniejem deblistów Poznań Open. Polski duet uległ Norwegowi Viktorowi Durasovicowi i Finowi Patrikowi Niklasowi-Salminenowi 2:6, 3:6. Mimo dość zdecydowanej porażki skazywana od początku na pożarcie para Polaków pokazała się z niezłej strony i kilka razy mocno postraszyła swoich bardziej doświadczonych rywali.

O godzinie 19 na kort numer 4 wyszła jedyna w pełni polska para na tegorocznym turnieju deblistów. Zarówno Maks Kaśnikowski, jak i Dawid Taczała nie mieli jednak wcześniej zbyt wiele styczności z deblem – na międzynarodowych kortach rozegrali oni odpowiednio 12 i 11 spotkań, a do tegorocznej drabinki dostali się jako alternatywa dzięki rezygnacji jednej z par. Z kolei ich przeciwnicy, Norweg Viktor Durasovic i Fin Patrik Niklas-Salminen w tym sezonie zdążyli już razem wygrać zmagania na challengerze we francuskim Lille. Dlatego też to właśnie skandynawski duet uchodził w tym starciu za zdecydowanych faworytów, ale Polacy chcieli powalczyć o sprawienie niespodzianki.
Początek meczu należał jednak do bardziej doświadczonej, norwesko-fińskiej pary. Durasovic i Niklas-Salminen wygrali pierwsze trzy gemy, najpierw broniąc dwa break-pointy Kaśnikowskiego i Taczały, a następnie przełamując swoich przeciwników. Polacy nieco mocniej doszli do głosu w dalszej części partii, przy stanie 4:2 byli nawet bliscy przełamania serwisu rywali. Ostatecznie im się to jednak nie udało, a na domiar złego od razu potem sami zostali przełamani i cały set skończył się wynikiem 6:2 dla ich skandynawskich przeciwników.
W drugiej partii Durasovic i Niklas-Salminen od początku narzucili bardzo mocne tempo i dominowali swoich przeciwników, wygrywając wszystkie pięć pierwszych gemów i nie dając Polakom szans nawet na nawiązanie równej walki. Wydawało się, że skandynawski debel lada moment wygra całego seta do zera, wówczas jednak nastąpiło spektakularne przebudzenie Kaśnikowskiego i Taczały. Para biało-czerwonych wygrała trzy gemy z rzędu wykorzystując rozluźnienie wśród rywali. Na więcej jednak norwesko-fiński duet im już nie pozwolił, pieczętując w dziewiątym gemie swoje zwycięstwo. Na ich drodze w kolejnej rundzie stanie teraz kolejny z Polaków, Szymon Walków wraz z Amerykaninem Hunterem Reesem.
Mimo kilku momentów walki Maks Kaśnikowski podkreślał jednak, że rywale w pełni zasłużyli na zwycięstwo w tym meczu. – Mieliśmy kilka fajnych zagrań, jednak przeciwnicy przez cały mecz mieli sytuację pod kontrolą. W drugim secie musieliśmy odrabiać wynik ze stanu 0:5, a w deblu jest to szczególnie ciężkie zadanie. Udało nam się ugrać te trzy gemy, jednak ostatecznie to nie wystarczyło do tego by nawiązać walkę. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że rywale byli dziś zdecydowanie lepsi – zaznaczył młody polski tenisista.

Adam Adamczak